Wszystko jest bardzo mocno pogmatwane i powiązane, dużo zabawy mnie czeka, tak więc dziękuje wam za rady wszystkim
I liczę żę utrzymamy się na tym poziomie, głowę nad wodą i do przodu!
ruszam z przeprowadzką za tydzień, głowię się narazie jak wszystkie graty tam przetransportować aby nie jeździć na 15 razy, a żeby też nie rzucać się od razu na firmy / busy po 500 pln za dobę. Chyba w ruch pójdzie szwagier i leciwy dostawczak, plus przyczepka - i lecim
Dawno też nie wrzucałem info co z moim rozwojem, że tak powiem - stolarskim. A jako ze duzo tu debatujemy, to chcialbym wyjasnić kilka słów. Otóż ciągle balansuje w takiej cholernie głupiej przestrzeni pomiędzy pójściem na całość, a zwinięciem manatek. Drewno strugane daje zarobić, w zimę szło to elegancko - na wiosnę notuje spadek sprzedaży, kwiecień zapowiada sie rekordowo nisko (2x mniej niz w styczniu czy lutym). Od poczatku zastanawialem sie, jaki wpływ będzie miało wyjscie ludzi do swoich "nor" - czy nakręci sprzedaż, czy zwolni. Jak widać, raczej zwalnia.
Zysk na czysto pozwala na inwestowanie w warsztat, materiał, maszyny, sprzet. Dokupiłem sobie taśmówkę, mam bardzo duzo drewna (jak na standardy od których zaczynałem, czyli pojedyncze dechy - teraz mam stock drewna o wartości sprzedażowej kilku tysięcy PLN), kupiłem kilka gadżetów jak ręczna pilarka, gadżety do kołków, kleje, szpeje.
Nie można więc powiedzieć, że nie przyniosło moje działanie przez zimę rezultatu - bo przyniosło. Czuję jednak duży niedosyt, bo chciałbym bym na tym etapie mógł się bezproblemowo utrzymać z DG, bez rozpraszania się poszukiwaniem etatu.
Przedsięwzięcie ze sprzedażą gotowych wyrobów (jak deski, elementy dekoracyjne, oświetlenia, itp) to ogromne, ogromne przedsięwzięcie jak dla mnie. Kwestia brandowania rzeczy, produktów, opakowań, postawienia własnej strony, odpowiednich fotografii, całego aspektu wizualnego, identyfikacji własnej działalności - ogrom, ogrom roboty i środków! To sie tak wydaje, że "a zrób, wrzuć, pójdzie". To działa z półproduktem, w stricte branżowym podejściu stolarz-stolarz. Ktoś kto kupuje ode mnie strugane drewno, nie oczekuje super identyfikacji mojej działalności, czy marki, ładnej fotografii albo bajeranckiego opakowania. Ma dostać suche, strugane, przycięte drewno i jest cały happy. Już na tym etapie gdzie obecny jestem jedynie na allegro, dostaje niemożliwe dla mnie zapytania od firm nawet na całe m3 struganego drewna - nie dokładając nawet ZŁOTÓWKI do kwestii promowania się.
Ktoś kto jednak kupuje chociażby "głupią" deskę do krojenia czy podkładki, potrzebuje już tego całego "czaru". Musi być ładnie, rozpoznawalnie, światowo, estetycznie. Musi obejrzeć, musi się podobać - musisz być wiarygodny. To chyba najlepsze określenie, musisz być "wiarygodny".
Oczywiście możesz być XXX na allegro sprzedającym deskę na białym tle (którego de iure allegro wymaga), ale tak sprzedałem.... 1 sztukę. Dosłownie, jedna.
Posypuję głowę popiołem że nie prowadziłem żadnego innego sposobu promowania swojej działalności - bo zwyczajnie brakowało mi "contentu". No co, na profilu FB będę pisał wiersze? Na Insta wrzuce zdjęcia kota? To musi mieć jakąś treść. Do tego potrzebne fotki, obróbka ich, tła, światło. Fajnie rzucić jakieś brandowane koperty, więc tusz + stempel z logo. Fajnie wypalać logo na drewnie, więc mosiężny stempelek za ~ 350 pln. Należałoby to jakoś pakować schludnie, więc cyk - stówka albo dwie na kartony.
I to wszystko trwa, zbieranie tych elementów. Jeden, drugi, trzeci - bez czwartego nie ma piątego, a o siódmym nie ma co marzyć.
Wszystko zapewne byłoby łatwiejsze z większym budżetem. Większy budżet jest w zasięgu, bo przecież mógłbym otworzyć DG i wziąć dofinansowaną pożyczkę na start z praktycznie 0% oprocentowania.... ale nie chcę w ten sposób. Staram się JESZCZE unikać kredytowania, chociaż wiem że w przyszłości nie będzie to możliwe, bo na kredytowaniu funkcjonuje każde przedsiębiorstwo o pewnej skali. Ja jednak w tej skali nie jestem.
Nie odbierajcie proszę tego jako żalenie się, złożenie broni, czy "pr******chanie się". Jestem jak karaluch, nie tak łatwo się mnie pozbyć, a bez głowy też będę biegał.
KONKLUZJA:
Sprzedaż struganego drewna jest opłacalna. Nie jestem na obecnym etapie pewien czy na tyle, by tylko i wyłącznie z tego utrzymać warsztat - ale na pewno może to stanowić dodatkowe źródło przychodu z rozsądnym wynikiem PLN / roboczogodzina.
Sprzedaż półproduktu, a produktu dla odbiorcy indywidualnego - to zupełnie inne gałęzie biznesu. Półprodukt sprzedasz z kopyta, masz, wystawiasz - i idzie. Gorzej, lepiej - ale idzie.
Produkt gotowy wymaga sporych nakładów na wszystko dookoła, tylko nie sam produkt. Aby sprzedać jeden wytwór za rozsądne pieniądze, musisz zainwestować setki albo czasem tysiące w poboczne tematy. Sam produkt może kosztować w wytworzeniu 5 PLN, ale to reszta "przejada" pieniądze.
Niezwykle źle wykorzystałem ostatnie 3 miesiace i mam do siebie o to bardzo dużo żalu. Uważam że mogłem zrobić więcej, lepiej, wcześniej - a zaprzepaściłem sporo czasu i szans. Na obecnym etapie powinienem już mieć jakikolwiek content na FB / Insta, powinienem mieć gotowe oferty sprzedażowe i towar - a ja bawie się w przeprowadzki do Parczewa. Oczywiście, to też ważne - ale za bardzo się tym zająłem i mój umysł odpłynął. Za dużo czasu poświęcam na czytanie w internecie, oglądanie filmów, seriali, czy filmików tematycznych. Za mało czasu poświęcam na warsztat.
Żałuję przeprowadzenia się w styczniu dalej od warsztatu. Niestety, nie miałem wyjścia bo poprzedni właściciel wypowiedział umowę - i wylądowałem nie tak blisko i komfortowo względem warsztatu. To często odcinało mi drogę do pracy w "natchnieniu", gdy siedziałem w domu i mówiłem - a chust, jade, zrobie. Teraz nim się zbiorę, ruszę, dojadę - przechodzi motywacja i przerodziło się to w stagnację.